Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Noemi zaczęła podejrzewać. Było to zrazu nic... coś jak chrupanie zębów myszy, lecz zmian w życiu nie dostrzegała. Filip, jak zawsze szorstki, twardy, nie mający czasu, małomówny, słuchał, nie słuchając i zatopiony w sobie, patrzył, a oczy mu błyszczały. Wplątał się właśnie w niemiłą, a bezwzględną polemikę. Noemi wiedziała o tem, ale nudziła ją ta sprawa. W takich razach obojętniał na wszystko, należało przeczekać i dać mu pościć, by nabrał apetytu na potem. Spostrzegła jednak, że post ten trwa coś za długo. Dawniej drażniła go i radowała się, gdy wybuchał gniewny, że mu przeszkadza. Żaląc się na jego niegrzeczność, była jej nawet rada i bawiło ją to, jak dziecko petarda, tem więcej, im głośniejszy był hałas eksplozji. Tym razem jednak petarda nie wybuchła (istna katastrofa!). Zaczepki Noemi padły w próżnię obojętności, a Filip nie zauważył ich nawet. Mysz podejrzenia zaczęła znowu biegać... gryźć i dogryzła się do żywego ciała, tak że Noemi wydała krzyk bólu.
Pewnego ranka leżeli obok siebie, on miał oczy otwarte, ona zaś udawała, że śpi, obserwując go, i instynktownie dostrzegła na jego twarzy odblask innej kobiety (gdyż ciało myśli ukształtowane jest, choć tego nie wiemy, przez obraz, który w niej mieszka). Zbudziła się jej zazdrość i, oddychając niby śpiąca, śledziła bacznie tego wiecznie obcego człowieka, tak bliskiego, że dotykała go łydką, a od którego dzielił ją zaporą, nieprzekraczalną świat cały. Tak... tak... miał inne troski, niż swe ideje... Czyż były to troski?... Skądże ten uśmiech? Myślał o innej! Chcąc spłoszyć tę marę i odzyskać władzę, jęknęła niby przez se: i owinęła się wkoło niego. Odsunął ostrożnie to narzucające mu się ciało i zbadawszy, że śpi, wstał cicho, wdział ubranie

287