Przejdź do zawartości

Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mógł pozbyć się uczucia przerażenia. Tłomaczę to sobie w ten sposób, że wszystkie istoty ludzkie złożone są z dobra i zła, gdy Hyde był li tylko — zło.
Zatrzymałem się tylko krótko przed lustrem. Wszak miałem jeszcze drugi rozstrzygający eksperyment przed sobą. Musiałem mianowicie przekonać się, czy nie straciłem nazawsze mej pierwotnej Jekyllowej powłoki. W takim razie byłbym musiał uciec z domu, który już nie był moim. Pobiegłem więc do mego gabinetu, sporządziłem ponownie preparat chemiczny, wychyliłem znowu kielich, przecierpiałem na nowo męki przeistoczenia się, i wróciłem na szczęście do swego pierwotnego „ja“, do Henryego Jekylla.
Onej nocy znalazłem się na rozstajnej drodze mego losu. Gdyby odkrycie moje było mi się udało w chwili szlachetnego sposobu myślenia, gdybym w czasie dokonywania eksperymentu stał pod wpływem moralnie wysokich planów wszystkoby się inaczej ułożyć musiało i z tego bolesnego narodzenia się i umierania zmartwychwstałbym nie jako szatan, ale jako anioł. Eliksir bowiem nie posiadał właściwości odróżniających, nie był ani djabelski ani boski, rozwarł tylko memu sposobowi myślenia wrota jego więzienne. Wyleciało więc tylko to, co tam było. Okazało się, że dobro we mnie zawsze było uśpione, gdy zło, niedopuszczane przez żądze do snu, było żwa-