Przejdź do zawartości

Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CLIX.

„Z stalonéj łuski ma po grzbiecie wręby,
A farb na skórze tylo, jako w tęczy;
Trzy żądła snuje, we trzy rzędy zęby,
Z paszczeki piana, kogóż nie zamęczy?
Ale zwyczajniéj płomień bucha z gęby,
Jak z Etny żywéj; a kiedy zajęczy,
Drżą góry, i duch puszczony po wietrze
Śnieci owoce i kazi powietrze.

CLX.

„Przed tobą tylko tak się kryje, że się
Wstydzi plugawéj wyjawić figury;
A że ma w ludzkim smak największy mięsie,
Strzeż przed zębami jego, siostro, skóry!
Żeś dotąd żywa, znać, że w jednym kęsie
Mało ma; czeka, aż przybędzie wtóry.
Lecz jak postrzeże, że donosisz płodu,
Pewnie nie będzie dłużéj cierpiał głodu.

CLXI.

„Jeśli nie wierzysz i te nasze dróżki
Próżne do ciebie, choć życzliwe będą,
Wierz bogu, który pewne daje wróżki
I których swoją nie wyszpocisz zrzędą.
Wspomnij na straszne Febowe przegróżki
I na los, który-ć zdawna nieba przędą!
Wiesz, że-ć wyraźnie przyrzekły za męża
Strasznego światu i niebianom węża.

CLXII.

„Cóż poczniesz, jeśli nie dasz tego sobie
W głowę wbić i chcesz sama siebie zdradzić?
Myśmy już dosyć uczyniły obie
Miłości naszéj; chciéj o sobie radzić,
I jeśli nie chcesz i z płodem być w grobie,
Nie zwłaczaj ostrym nożem w ten zawadzić
Brzydki dziw, biorąc pomstę jedną razą
Nad zdrajcą swoim i świata zarazą“.