Przejdź do zawartości

Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale ja tylko oczu twych płomienie
Znoszę, o Jago, a zwiędłe nasienie
Moich nadzieje, jak na twój grunt rzucę,
Zawsze się plonem zanikłym zasmucę.
Daremno oracz pracuję ubogi,
Bo wszystko twoje wypalą srzeżogi;
Ucz się od nieba, które gdyby wściekłym
Zawsze paliły słońcem, wnetby w spiekłym
Gruncie zostało ziarno, jak w opoce,
I sadowe-by chybiły owoce.
A teraz widzisz i łąki podszyte,
I drzewa płodne i łany okryte,
Bachus w winnicy, w ogrodzie Pomona,
Ta jabłka trzęsie, ten obrywa grona;
Każdy się cieszy i każdy zażywa
Swéj pracy, każdy swój owoc obrywa,
Tyś jest mój ogród, ja cię pilnym okiem
Strzegę i ciepłym polewam łez stokiem;
Dajże się i ty użyć, a daj wcześnie,
Póki jagodom dopiekają wrześnie,
I daj wprzód, niż nam zima smak odmieni,
Zażyć owoców tak pięknéj jesieni.



224. Sekret jasny.

Jeśli-że pragniesz wiedzieć, która była,
Która mię w sidła niezbyte wprawiła;
Albo kogom ja śpiewał i kładł słońcu
Równą; to znajdziesz na tych wierszów końcu.
Gody mój ogień, żeby go nie dusić,
(O jakom darmo chciał się o to kusić!)
Nie kryję go téż; wszak go pełne księgi
Moje wyświadczą, jako mi był tęgi,
Jako był miły; że dla jego wagi,
Egipskie prawie wytrzymałem plagi.
Eleusis niechaj swoje tajemnice
Roczne ukrywa; ale gdzie tęsknice
Srogie zadaje miłość wdzięcznym gwałtem,
Osobliwym to może wyrzec kształtem,
żaden też, oprócz niemy, nie wytrzyma
Wygód, któremi Wenus swoich wzdyma;