Przejdź do zawartości

Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie dała prośbą, boś téż ślepy, ruszyć,
Chcesz nasze prośby tym dzwonem zagłuszyć;
Bądź ty kaletą, a ta niech nas słucha,
Ty już bądź ślepy, ta nie będzie głucha.



174. Na toż.

Wiemy to dobrze wszyscy chrześcijanie,
Że dzwony mają wielkich cnót nadanie.
Ale choć mają w kościele powagę,
Z tą, co je nosi, nie pójdą na wagę.
Tamte na chrzciny, tamte i na śluby
Wołają, a ta chroni się téj chluby;
Tamte wywodzą słońce z czarnéj chmury,
Ta w oczu nosi słoneczne purpury;
Ta zmarłych wskrzesza, te umarłym dzwonią,
Ta do swej służby, te do cudzej gonią.
Przyzna mi sędziów roztropnych ławica,
Że tu niż dzwony świętsza jest dzwonnica,
A świętsza będzie, gdy ją po jéj sercu
Poświęci kapłan stułą na kobiercu.



175. Na toż.

Jużeś nam, panno, tyle serc nakradła,
Żeś ich i w dzwonki zauszne nakładła.
Znać, że wytwierdzą służyć ci do skonu,
Kiedy się zeszły na serca do dzwonu.
Swego tu nie kładź, będzie w dzwonie skaza,
Stłucze go serce, bo twardsze żelaza.



<

176. Na zausznice w kłótki.

Nie dosyć było dla złej mnie otuchy,
Że strzelczy bożek ślepy już i głuchy;
Nie dosyć było, że mnie wzrok twój juszy,
A nie uleczy; zamknęłaś i uszy.
Więc twarz twa wabi, o jaka ochota!
A serce okna zamknęło i wrota.



177. Na zausznice w węże.

Złote jabłka murzyński Atlas sadu swego
Oddał w straż nieuchronną węża nieśpiącego,