Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/502

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pozwól niech Zamojski, twój wierny kochanek,
Co walczył tak długo na cudzej gdzieś ziemi,
Co bronił ojczyzny od ciosów niechęci,
Po długich niewczasach i ciężkiej fatydze, —


Antistrophe I.

 
Ten dzień uroczysty radości poświęci!
Już wrogi moc jego poznały, jak widzę,
Ich tłuszcza już z nami bojować nie rada:
Szyszaki i zbroje rzucili na stronę,
Jako rdza, zgryzota ich serca przejada,
Ich groźby niestraszne, ich groty stępione,
Schylili, ugięli swe rogi bojowe.
O wielki Zamojski! ty z silnym przełomem
Trzy lata-ś hetmanił i pocił swą głowę,
Trzy lata-ś ich nękał prawicą, jak gromem.


Epodos I.

 
Przebyłeś nawałność i grzmoty,
Więc dzisiaj, gdyś stanął u celu,
Zaniechaj niespokój, kłopoty,
Daj serce orzeźwić weselu!
Rozjaśnij myśl piękną twej głowy,
Byś szczerzej! pełniej w tej dobie
Przyjmował te dary Jehowy,
Co dzisiaj spłynęły ku tobie.
Ach, oto dziewica, urocza królewna!
Księżniczka z rodziców, królewska pokrewna
Z Batorych wysokiej rodziny,


Strophe II.

 
Przybywa zachwycić urokiem dziewiczym,
Weselić twe serce przybywa do ciebie,
Księżniczka dostojna i krasna obliczem,
Podobna porannej jutrzence na niebie.
Gdy taka jutrzenka zaświta bez skazy,
Dzień jasny, bezchmurny dla ziemi wywróży.