Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyszedł z kolebki, pełzał po ziemi,
Wreszcie na kiju jeździć poczyna;
Potem szczebiotać dowcipne słowa
I ładne domki budować z karty;
A ojciec mawiał: Niech zdrów się chowa,
To będzie, panie... rozum nie żarty!
Patrz, jak na kiju harcuje składnie,
A jakby stary dowcipnie plecie,
Choć się skaleczy albo upadnie...
Ot jak zwyczajnie na świecie!

III.
Potem go ojciec umieścił w szkole,

Kędy się kształci rozum człowieczy;
Tam się nauczył w ciężkim mozole
Czytać i pisać i różnych rzeczy:
Z czego to deszcze powstają w chmurze?
Co jest wymowa? co linia prosta?
Tam poznał chodząc w pięknym mundurze,
Co jest swawola i co jest chłosta?
A kiedy umiał to co mistrzowie,
Wrócił do domu już w pełnym lecie;
Oprócz hulanki nic mu nie w głowie, —
Ot jak zwyczajnie na świecie!

IV.
Zmarli rodzice — popłakał trocha,

Wszedł między ludzi — i było błogo;
Wszystkiemu wierzy, każdego kocha,
Nie zamknął w domu drzwi dla nikogo,
Nie zaniknął serca przed żadnym z ludzi
I przysiągł sobie we Mszy u fary,
Że w jego sercu nic nie ostudzi
Świętej miłości i świętej Wiary.
Pokochał dziewczę krasne i hoże,
Więc pisał wiersze na cześć kobiecie;
Dobrych przyjaciół zliczyć nie może,
Ot jak zwyczajnie na świecie!