Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla twoich wdzięków, dla twych przymiotów
Każdy choć w ogień polecieć gotów,
Daj dobre słówko, o pani!

Który z nas godzien (choć wszyscy życzą)
Posiadać twoją miłość dziewiczą,
Wybierz po dobrym rozmyśle;
A gdy jednego z grona wybiorą,
Reszta nieszczęsnych pójdzie z pokorą,
Pójdzie — utopić się w Wiśle!

Jęczą, wzdychają, czysto waryaci —
Biedna dziewica przytomność traci,
Spuściła oczki i słucha;
Nie wie, jak pozbyć czułą gromadę,
Więc prosi w myślach o dobrą radę
Ojca i Syna i Ducha.

Duch święty radą wspomógł dziewicę:
Przez jej urocze, lecz blade lice
Przebiegły krasne kolory;
Skinęła rączką drobną i białą,
I wznosząc oczki, rzekła nieśmiało:
Moje wy czułe amory!

Jak was nie kochać, powiedzcie sami?
Każdy o miłość prosi ze łzami,
Każdy jak z Wosku odlany;
A taki kształtny, hoży, stateczny,
A taki dobry, a taki grzeczny,
Choćby przyłożyć do rany.

Lecz jak was kochać, moi panowie?
Dziś wiecie sami, że Tatarowie
Kraj najechali w drużynie —
Mieczem i ogniem grożą ojczyźnie.
We krwi niewinnej i w spaleniźnie
Biedna ojczyzna zaginie.