Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pod warstwą zamieci — kobieta nieżywa,
Skostniała, bezwładna jak drewno.

Strząsnąłem płat śniegu na białej jej szacie
I trupa wywlokłem na drogę;
Otarłem śnieg z lica... — To była... Ach ! bracie,
Daj czarkę, dokończyć nie mogę.
1844 w kwietniu. Załucze.




BŁOGOSŁAWIONY SADOCH.
LEGENDA KRAJOWA (1260 r.)


I.

Nad Polską słońce poranne płynie —
Nie nad żyznemi pola rozłogi,
Bo same pustki, trupy, pożogi
W błogosławionej Piastów krainie;
Bo plenne niwy, zamożne wioski,
Bogate miasta kwitnącej Polski
Nawiedził srogi miecz kary Boskiej,
Wróg chrześcijaństwa, zbójca mongolski.
Kędy przeleci Tatarzyn dziki,
Szlak swój naznacza krwi polskiej falą;
Co noc to szerzej łuny się palą.
Co dzień straszliwsze rozpaczy krzyki.
Już na popiołach zielsko zarasta,
Już kości trupów w polach bieleją,
A jeszcze nowe wioski i miasta
Kąpią się we krwi i popielej ą.
Wróg swe zagony dalej zapuszcza.
Morduje, więzi, łupi, bezcześci;
A jak donoszą codzienne wieści,
To już w Lublinie pogańska tłuszcza.
Niepłonne wieści popłoch rozszerza —
Zwiastuny nieszczęść lecą przed wrogi,