Tylko zbliżone lekkiem przypomnieniem,
Że jednem błąd je raz ogarnął cieniem.
Więc — zapewniwszy że się od-zobaczą,
Do miasta jedni szli, drudzy do Maga,
Lecz Zofia odtąd zgadywać się wzdraga
Kto są przechodni ludzie i co znaczą
Tam, gdzie wszech-duchów zawisnęła waga. —
XIII.
To już dwa wieki od Grecyi pogrzebu,
Gdy biały duch jej podniósł się ku niebu
W szlaki dokonań, dzielone na stacje
Gwiazdami dziejów, między konstelacje:
I stał tam z lirą w przestronym lazurze,
Na resztę dziatwy patrząc rozproszonej,
Co tu i owdzie przy pękłym marmurze
Stojąc, liczyła tryumfy i zgony —
I czekał, jako narody zabyte,
Aż wszystko będzie do szczętu spożyte —
Aż Grek ostatni przymiotem lub winą
Zginie, i myśli same się rozwiną,
Wpisując w tejże porządek litery,
Ile są wieczne — Greków drugiej sfery,
Zrodzonych może u krańców północy,[1]
Co jak rodzeństwo, zbiegną ku pomocy. —
Rzym wtedy swym się Adrianem cieszył,
Mniej bacząc co się między gwiazdy działo;
Sto razy na dzień bok duchowi przeszył,
Greckiemu Rzymski, w swe go strojąc ciało;
Lecz najswobodniej mężniał sam w tej sile,
Co wolna marzeń, sypia na mogile;
Sile wyższego coś mającej może,
Lecz przez zakryte jej widoki Boże.
- ↑ W kilkanaście wieków Byron jedzie służyć sprawie Greckiej.