Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Objaśniłam jej te hieroglify, a ona zaraz zapisała sobie ich znaczenie! Pysznić się będzie niemi teraz z pewnością, jakby je we własnym piecu, z własnej mąki wypiekła. Ale ja żyję sobie jak się zdarzy i nie suszę sobie głowy nad tem, czy lepiej jest powiedzieć: „nic, czy „ani krzty“.
PIPPA: Nie psujcie sobie więcej krwi z powodu tych srok przekornych. Wierę, w głowie mi się już zamąciło i w końcu wszystkie wasze rady mi się pomylą.
NANNA: Strasznie zawzięta jestem na te klempy, które tylko patrzą jakby nogę podstawić, sosy i bigosy z wyczupirzonych słówek robią i na kształt mendoweszek czepiają się człeka! Przypominam sobie, że ostatnio mówiłam ci, jak się masz obchodzić z poetami, których spotyka się zazwyczaj u stołu wielkich panów.
PIPPA: Właśnie na tem stanęłyśmy.
NANNA: Rozmawiaj z nimi przyjaźnie i proś ich o sonet, kanzonę, lub mandrygał, a gdy ci ofiarują, podziękuj tak serdecznie, jakbyś drogocenne klejnoty otrzymała. Otwieraj im zawsze, skoro do twoich drzwi zapukają, są to bowiem ludzie wyrozumiali.
PIPPA: A jeśli mimo wszystko nie miałabym ochoty im otworzyć?
NANNA: O, wtedy omłócą cię paszkwilami z pod ciemnej gwiazdy! Nic to, że każda zmiana księżyca mózgi im warzy; dopieroż to będzie, gdy ich gniew przeciwko tobie uniesie!