Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

NANNA: Temu nie przeczę! Ale ty najwyżej na czternaście lat wyglądasz. Powróćmy jednak do materji właściwej. Słuchaj mnie i nie myśl o niebieskich migdałach! Wyimaginuj sobie, że ja jestem bakałarzem, a ty żaczkiem, który się sylabizowania uczy, albo jeszcze lepiej, ja się stanę kaznodzieją, a ty pobożnym parafjaninem! Jeśli chcesz być, jak ów żaczek, to słuchaj uważnie swego bakałarza, aby cię na kobiercu nie rozciągnięto! Jeśli zaś chcesz się stać pobożnisiem, to zapamiętaj wszystkie słowa kazań, aby nie wpaść do domu wiecznego potępienia.
PIPPA: Postaram się was zadowolnić!
NANNA: Córuchno, ci którzy ostatni szeląg tracą, uganiając się za spódnicami, ciągle się żalą, że ta lub owa pstro ma w głowie, tak, jakby wszystko zło, które im się wydarzyło, z głupoty onych dziewek poszło! Ani nie spostrzegają, że głupstwa te, to ich całe szczęście! Dlatego też umyśliłam sobie, abyś owym asanom czarno na białem pokazała, jakiby ich żałosny los czekał, gdyby wszystkie kurwy, co do jednej, nie były łotrzycami, głupiemi gęsiami, oślicami, szurgotami, klempami, pijaczkami i jeszcze czemś gorszem.
PIPPA: A to znowu dlaczego?
NANNA: Dlatego, że gdyby krom występków miały i cnoty, to prędko oczy by się im otworzyły na wszystkie podstępy i łajdactwa męskie; znosiłyby wszystko cierpliwie przez pięć, dziesięć lat, ale potem posłałyby jegomościów na szubienicę;