Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

PIPPA: A zatem wyrzekam się ich
NANNA: Poleć pokojowej, aby gawędząc z twymi miłośnikami poddawał im twoje życzenia. Niech im mówi: „Chcecie sobie signorę skaptować? Kupcie jej chustę — wielką ma na nią ochotę! Przydałby się również jaki ptaszek w złotej klatce, lub zielona papużka“.
PIPPA: Dlaczego nie szara?
NANNA: Szare są zbyt drogie!
Poza tem od czasu do czasu pożyczaj od przyjaciół różne bagatelki, lub pieniądze i nie spiesz się z oddawaniem. A jeśli się nie będą upominać, to całkiem o swoim długu zapomnij.
Przypuśćmy, że mamy teraz wigilję św. Marcina. Zwołujesz radę ze wszystkich swych kochanków, sama siadasz pośrodku i po wymianie uprzejmych duserów, tak do swych gości przemawiasz: „Bawmy się w króla grochowego. Aż do końca karnawału, po kolei, każdy musi obiad wydać. Odemnie się zacznie! Tylko nie zbyt rozrzutnie, moi panowie! Chodzi tu tylko o to, aby się wspólnie godziwie zabawić!“
Całe to przedsięwzięcie wiele ci przyniesie uciechy, a poza tem będziesz miała nieoczekiwane dochody, przeróżnego rodzaju. Po pierwsze sami za twój obiad zapłacą, a król grochowy po odprawieniu uczty zatrzyma się u ciebie na noc i złoży ci sumę odpowiednią swemu majestatowi. Z uczty pozostanie wreszcie wcale ładny zapas oleju, drzewa, wina, świec, soli, chleba i octu!