Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czystościach, gdzie się zbierają całe chmary kurtyzan, zazdrosnych, zawistnych, natrętnych, lubiących plotki i oszczerstwa.
Kiedyś, kiedyś, jak mnie już nie stanie, poznasz, jakiegoś to dzielnego i zdolnego preceptora straciła!
PIPPA: Nie rańcie mego serca takiemi smutnemi słowami.
NANNA: Jeśli o tem mówię, to po to, aby do tej smutnej materji więcej nie powracać!
A zatem mamy na świecie karnawał! Przybywasz na jakąś ucztę, na którą sproszono signory ze wszystkich kątów i zakątków. Zjawiają się one na sali zamaskowane; tańczą, śmieją się, gadają, nie zdejmując masek z twarzy.
Dopóki kręcą się po sali, gżąc się z przygodnymi widzami, wszystko jest w porządku.
Bieda zaczyna się dopiero wówczas, gdy przyjdzie siadać do wspólnego stołu. Rozłażą się, jak pluskwy, po różnych dziurach i trzebaby chyba czarną magją odpowiednią ilość komnat wyczarować, aby każdą zadowolnić tak, aby mogła ucztować oddzielnie ze swoim gachem.
PIPPA: Jakie ci to honorne i delikatne!
NANNA: Teraz nauczę cię, nadziejo moja, jak masz dwornością swoją usidlać serca mężczyzn.
PIPPA: A pewnyż to przepis?
NANNA: Najpewniejszy.
PIPPA: Mówcie zatem!