Przejdź do zawartości

Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na tle tego krajobrazu.
Zacny starcze! co w tej stronie
Uschłej pod śmierci powiewem,
Sam jesteś żyjącem drzewem...

KARPOFORO.
(przy skale, chce uchodzić na widok Krisanta.)

Biada mi! jakiś poganin!

KRISANTO.

Nie bój się, bo choć Rzymianin,
Ja ci nic złego nie zrobię.

KARPOFORO.

Czegóż chcesz dziwny młodzianie,
Nie lękam się, jest coś w tobie,
Co obudza zaufanie.

KRISANTO.

Wskaż mi, proszę cię serdecznie,
Która z tych skał straszliwych,
Co do koła nas ze swemi
Paszczami rozdziawionemi
Stoją łaknące odwiecznie,
Jak grobowce ludzi żywych:
Która tu podziemna nora
Jest schronieniem Karpofora?
Bo chcę z nim mówić koniecznie.