Przejdź do zawartości

Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszyscy tylko mię smucicie,
A nikt pociechy nie daje.
Czyż wy tego nie widzicie,
Że on szaleć nie przestaje!
Usunięta jedna biada,
To on w drugą, głębiej wpada.
Patrzcież! oto ta jedyna,
Jedyna mówię dziewczyna
Nietknięta przez one czary,
Od których inne, jak wiecie,
Ledwie że uniosły życie,
Ta sama właśnie dziewczyna
Taki straszny wpływ wywiera,
Tak mu serce bólem ścina,
Że już widocznie umiera.
Jakżeż wy chcecie odemnie,
Bym się nie dręczył tajemnie!

KLAUDJUSZ.

To czemuż, szanowny panie,
Gdy widzisz takie kochanie,
Odmawiasz im swej opieki?
Połącz ich z sobą na wieki.

POLEMIO.

Właśnie z niemi rozmawiałem,
I czegóż się dowiedziałem?
On odpowiedział, że wprzódy