Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się sosny, — drobnieją dęby; tu już krzami tylko, trochę dalej i krzaków już nie ma, tylko pełzną po ziemi malutkie jałowce.
Chata z prostych belek, słomą pokryta, stoi na łące; psy wyprzedziły rycerza, i cisną się do drzwi. Rycerz zsiadł z konia i wprowadził go pod dach. Tu uwolnił od rzędu, nasypał jadła do żłobu i spuścił zasłonę, która przedziela komnatę jego od rumaka.
Sam został w komorze, zrzucił zbroję, — w około lśnią się oszczepy i groty; w kącie leżą rogi jelenia; — i położył się na sianie zasłanem skórą rysią.
Marzy o swojej dziewoi, a kiedy zmierzch nadszedł, zapalił ogień i znowu marzy. — Czas długim się mu wydaje, nalał więc sobie lipcu do drewnianej czary i wychylił, chleba zjadł i mięsiwa. — Tymczasem już noc i gwiazdy po niebie. — Trąba ozwała się na łące i koń znać, jak bieży po korzeniach. Skoczył Gastołd radosny, bo już giermek jedzie, a z nim słowa kochanki.
Weszło młode chłopię zmęczone, bo chciało zyskać względy rycerza, i stanęło u drzwi z uszanowaniem, lecz zaledwo słowo przemówi, tchu mu nie staje.
— Jakżeś ją zastał, czy w kaplicy, czy na krużganku? — Czy z kim, czy samą? czy wesołą, czy smutną?
— Panie mój miły, — oddałem łeb z dzika i łeb z wilka: a oba przyjęła i śmiejąc się, podziękowała, odprawę mi dała, lecz nic do picia i nic do jedzenia, i kazała cię prosić jutro do siebie.
— A był kto z nią, żwawy mój Dowryłło?
— Przezacny panie, stała na krużganku, patrząc na wody, choiny, z Świdrygaiłą, synem Rymunda, który patrzył na nią.
Rycerz zmarszczył brwi rude.
— A w żmndzkiej naszej ziemi piękniejszego mołodźca nie ma, jak mówią i starzy i młodzi. — Lecz także mówią; ja boję się teraz o tem powiedzieć.