Przejdź do zawartości

Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy się rozwieję i zniknę ci z oczu,
Grób mój nie tutaj, mój grób — tam na Niebie!
Szukaj mnie w nocy miesięcznych przezroczu,
O chwili, w której jam tu szukał ciebie!
Gdy ty piętrami ciemnego ogrodu,
Modląc się, zejdziesz i staniesz w żałobie!
Jak posąg biały u chłodnika wchodu,
Może ja wrócę, lub przyśnię się tobie!
Gdy spojrzysz w wulkan, w księżyc i na morze,
Duch mój tam będzie w tej srebra przestrzeni
Gwiazdeczką, falą, albo listkiem może,
Listkiem tak błędnym, jak liście jesieni!
Bo ja, na zmiany, i gwiazdą i listkiem,
Gdym żył, błądziłem po tej smutnej ziemi!
Dla ciebie byłem gwiazdą, pieśnią, wszystkiem!
Dla ludzi niczem — bom ja gardził nimi!
Nigdym nie zasiadł do biesiad ich stołów!
Co świat ten cieszy, mnie tylko hydziło —
Żyłem w twych oczach, i w oczach aniołów —
Ty i Bóg wiecie, co mi w sercu biło!
Jam bardzo kochał — zanadto — za wiele!
Jam bardzo kochał — aż, znękan rozdziałem,
Duszem wypłakał; jam nie mógł w rozdziale
Żyć z tobą tutaj — więc tutaj skonałem.
Jam się stał teraz dźwiękiem, szumem, tchnieniem,
Do harfy twojej dziś mój duch przylega,
I pod twą ręką drży strun twoich drżeniem,
Aż znów ucicha, omdlewa, odbiega!
Jam się stał iskrą, sinym błyskiem, mgnieniem,
Gdy chmura pędząc czarną pierś roztworzy
I krwi się twojej obleje promieniem —
To duch mój błyska w tej piorunnej zorzy!
Gdy księżyc wznijdzie, cały rozmieszany
Z powietrzem, płynę, rozzłacam się w koło;
A gdy cię ujrzę, zbliżam się stroskany
I, milcząc, światłem całuję cię w czoło!