Przejdź do zawartości

Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Irydion.

Znam jedną — wszyscy darzą ją imieniem błogosławionej i świętej przed czasem, a ona lubi mi rozpowiadać niebiosa...

Masynissa.

Tknąłem i odbrzękła mi struna — nieprawdaż, oko jej czarne jak węgiel, błyszczące jak żary — ród Mettellów kończy się na niej?

Irydion.

Wiesz — po co się pytasz?

Masynissa.

Pamiętaj chwalić jej Boga, każdą ranę Jego chwalić, z każdym gwoździem co przebił Jego, żałośnie się pieścić. — Ona się kocha w tem ciele rozkrzyżowanem, w tych rysach, które tobie wymarzyła pięknemi, gasnącemi w zwycięstwie miłości. — Ona ich nie widziała kiedy konały ze wstrętem bolu, w milczeniu osłabienia, zmazane krwią, z wichrem gwiżdżącym wśród włosów! — Słuchaj, przeprowadź jej myśl od niego do siebie — on daleki, on był kiedyś na ziemi, on nie wróci nigdy. — Ty żyjesz i jesteś przy niej. — Ty będziesz jej bogiem! Alma Venus[1] i Eros sprzyjajcie!

Irydion

Ach! kto zbada tajnie jej bytu, kto schwyci źródła jej życia! — ona żyje ciemnościami w tych puszczach podziemnych, widoma i niepojęta, nacechowana boleścią i z niej wyłudzająca urodę. — Sam Fidiasz by jej kształtów wszechmocnem nie zatrzymał dłutem — ona całą piękność swoją uniesie z sobą razem w ostatniem westchnieniu! Przeciwko niej ja słaby jestem!

Masynissa.

Czego się wahasz i wątpisz? ona twoją być musi — nie dla marnej rozkoszy, ale że rozum mój, że

  1. Alma przymiotnik zwykły Cybeli i Venery, znaczy wszystkorodząca.