Przejdź do zawartości

Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak żywy, ufaj w Bogu żywych! a teraz idź ku tronowi i przystąp i słuchaj!

Pankracy.

Wprzód jeszcze z rąk moich weź biały płaszcz i karmazynową czapkę.

Aligier.

Wdziej coć dają, to znak, że do ich grona należysz.

Młodzieniec.

I ty już tak?

Aligier.

Przecież i ja do nich, dopókim na świecie, się liczę.

Młodzieniec.

A teraz?

Aligier.

Tak jak ci kazali, zbliż się do tronu.

Prezes.

Patrzałeś na mary tych śmiałych, którzy po wszystkie czasy w głębiach ziemi opierali się rządzącym jej powierzchnią; — niemi otoczony, przez dwa światy co przeszły, przeszedłeś. Zrozumiałeś czem przedchrystusowy, czem pochrystusowy wiek? Czego pragnęli wprawdzie tęsknoty wiecznej a w fałszu nieraz użytych środków, owi wszyscy tajemni, wyrywający się ku coraz dalszej przyszłości? Mów, coś widział tej nocy.

Młodzieniec.

W pierwszych jej godzinach widziałem ciało pogańskie wszelkie, tęsknące do chrześciańskiej duszy, aż dostąpiło objawu niebianki.

Prezes.

A w następnych?