Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się dopuścił, poruszał długiemi uszami na znak, że rozumie swą winę. I teraz, spostrzegłszy, że go wyśledzono, spuścił najprzód głowę z miną obojętną, potem słysząc głosy ścigających go ludzi, zaczął uciekać, ale zamiast wracać do stajni, popędził dalej przez zagony w głąb ogrodu. Wtedy zaczęła się prawdziwa pogoń: gdy Franciszka schwytała go wreszcie, osioł skulił się, schylił szyję i kroku postąpić nie chciał. Ani proźby, ani kopanie go nogami nic nie pomagały. Dopiero Jan musiał się w to wmieszać, kilkakrotnie popchnął go silnie z tyłu, bo Gedeon powziął był najwyższą pogardę dla obu kobiet, odkąd stał się ich własnością. Hałas ten obudził Julka który zaczął płakać. Sposobność rozmówienia się była straconą, młody parobek musiał odejść dnia tego, nic nie powiedziawszy.
Tydzień cały upłynął, odwaga coraz bardziej opuszczała Jana, który nie śmiał uczynić stanowczego kroku. Nie dlatego jednak, aby stracił chęć do tego małżeństwa, przeciwnie po głębszym namyśle znajdował wiele stron dodatnich. Obie strony zyskałyby tylko na tym związku. On wprawdzie nie miał ani grosza, ona za to miała dziecko — to równoważyło położenie; Jan nie miał na myśli żadnej nieuczciwej rachuby, pragnął jej szczęścia zarówno jak i swojego. Zresztą żeniąc się, musiał opuścić folwark, co oswobodziłoby go od Jakóbki, która go wciąż napastowała a której ulegał zawsze, nie umiejąc