Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nawet w późniejszych wiekach frymarczono sprawiedliwością i kupowano urzędy. Gorzej jeszcze było ze służbą wojskową — z tym podatkiem krwi, który przez długie czasy ciężył jedynie na ludności wiejskiej: uciekali oni do lasów, zkąd ich przyprowadzano okutych w kajdany; szli do wojska jak złoczyńcy do więzienia. Pozyskanie stopni wojskowych było im wzbronionem. Pan frymarczył oddziałem wojska, jak towarem, stanowiącym jego własność, sprzedawał przez licytacyę różne stopnie, wysyłał wieśniaków na plac boju, jak bydlęta na rzeź. Dalej znów przepisy tyczące się polowania, gołębników i królikarni, przepisy które dziś jeszcze — w tyle lat po ich zniesieniu — odzywają się echem nienawiści w sercach wieśniaków. Prawo to — pochodzące jeszcze z epoki feudalnej — dawało panu przywilej polowania wszędzie, karano zaś śmiercią biedaka, który ośmielił się zabić zająca na swem własnem polu.
Lasy pełne zwierzyny i dzikiego ptactwa, były to klatki należące do pana; właściciel gruntu nie miał prawa strzelić do zwierzęcia, które wyrządzało mu szkody w polu.
— To łatwo zrozumieć — wtrącił Bécu, który mawiał nieraz, że do człowieka, polującego na cudzym gruncie, każdy ma prawo strzelić jak do zająca.
Ale Hyacynt, zaciekawiony kwestyą polowania, nadstawił ucha i pogwizdywał z miną wy-