Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A zatem Kozłowi zostaje trzeci udział — zauważył Fouan. — Wyciągnij swój bilet, mój chłopcze.
Pomimo wzmagającej się ciemności, dostrzedz było można okropną zmianę na twarzy młodego wieśniaka. Szalony gniew dźwięczał w jego głosie:
— Za nic w świecie!
— Jakto?
— Myślicie może, że ja się zgodzę na to? o nie! nigdy! Mam brać trzeci udział, najgorszy ze wszystkich! Mówiłem Bóg wie ile razy, że żądam innego podziału. Ale nie! drwiliście ze mnie!... A zresztą, czy to ja nie rozumiem waszego krętactwa! Ciągnienie powinno było zacząć się <«d najmłodszego! Nie! ani myślę ciągnąć, kiedy mnie oszukujecie!
Ojciec i matka, przyglądali się z przerażeniem synowi, który tupał nogami i walił pięściami w stół.
— Oszalałeś chyba, mój ty biedaku! — odezwała się Róża.
— O! niby to ja nie wiem, że mnie matka nigdy nie kochała! Chciałaby zedrzeć skórę ze mnie i oddać ją swemu gagatkowi... Wy wszyscy, radzibyście mnie w łyżce wody utopić...
Fouan przerwał mu ostro:
— Dość już tych głupstw, rozumiesz! Czy będziesz ciągnął?
— Chcę, żeby wszyscy ciągnęli po raz drugi.