Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nawet, że ksiądz u was zamieszkał. Cóż to jest za ksiądz?... Jaki to człowiek?...
Mouret spojrzał uważnie na mówiącą i zmiarkował zaraz, iż prawdziwym powodem wizyty pani Felicyi był ksiądz Faujas. Nie spuszczając więc z niej oczu — rzekł:
— Nic o nim nie wiem... Ale mam przekonanie, że mama mogłaby nam coś o nim powiedzieć...
— Ja?... zawołała, robiąc minę zdziwioną. Jakim sposobem ja?... Wszak nigdy go nie widziałam... Coś o nim opowiadano... niech no ja sobie przypomnę. Ale wiem już... jest wikaryuszem przy kościele św. Saturnina, i wiem nawet, kto mi o tem mówił — ksiądz Bourette. To mi nawet nasuwa myśl, iż może warto, abym go zaprosiła na moje czwartki?... Bo przecież u mnie księża bywają, zwłaszcza dyrektor seminaryum i sekretarz naszego biskupa.
Zwróciwszy się do Marty, dodała:
— Wiesz co, moja duszko?.. ja ciebie poproszę, abyś to załatwiła. Gdy zobaczysz swego lokatora, zbadaj o ile moje zaprosiny mogą mu być przyjemne.
— My go wcale nie widujemy — odpowiedział Mouret, uprzedzając Martę. Wchodzi i wychodzi z domu sami nie wiemy kiedy. Wreszcie po co mamy się wtrącać w tę sprawę...
Mouret najmocniej był przekonany, że Felicya znać musi dokładnie wszystkie szczegóły dotyczące księdza Faujas. Patrzał na nią uważnie, lecz ona,