Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/691

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzdłuż policzków. Marta leżała bezwładnie, nie powracając do przytomności. Ostatnie blaski łuny, bijącej od dopalającego się jej domu, oświetlały pokój czerwonym refleksem.
Przedśmiertna czkawka wstrząsnęła ciałem konającej. Otworzyła oczy, popatrzała z zadziwieniem, siadłszy na łóżku. Po chwili złożyła ręce z bezmiernem przerażeniem i wydała ostatnie tchnienie, ujrzawszy sutanę Sergiusza, zarysowaną na tle krwawo-ognistej łuny.

KONIEC.