Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/625

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ty zapragnęłaś go zobaczyć?... Ni6 spodziewałem się... a nawet byłem pewien, żeście o nim wszyscy zapomnieli.
Łzy nabiegły do oczu Marty, ale siliła się na spokojne słuchanie słów wuja:
— Wiesz, że nie wiem, czy będziesz, mogła go dziś zobaczyć. Tam wpuszczają gości tylko do godziny czwartej, więc cię już nie wpuszczą. Wreszcie nie wiem, czy dyrektor dałby ci pozwolenie na widzenie się z mężem. Od jakiegoś czasu Mouret zachowuje się bardzo niespokojnie. Rozbija sprzęty, rzuca się na ludzi i wciąż rozpowiada, że chciałby wszystko podpalić. Cóż chcesz... z szaleńcami niezawsze łatwa sprawa.
Zadrżała i choć pragnęła rozpytać się o męża, zabrakło jej na to siły, więc chwyciwszy ręce wuja, prosić zaczęła tylko:
— Ja koniecznie chcę go widzieć. Przecież naumyślnie po to przyjechałam. Chodźmy. Ja chcę zaraz z nim pomówić. Ty, wuju, masz tam stosunki, znajomych, urządź więc tak, abym zaraz mogła widzieć biednego Franciszka.
— Tak zapewne — szepnął wuj, nie określając bliżej.
Był on rzeczywiście zaniepokojony i niezdecydowany, jak postąpić. Nie rozumiał bowiem przyczyny tego nagłego przyjazdu siostrzenicy. Zastanawiał się z własnego punktu widzenia i rozmyślał nad sprawami sobie tylko wiadomemi. Spojrzał badawczo na Różę, lecz ta odwróciła się na-