Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/617

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nęła przeszkódy i mogła być wyłącznie twoją. Przypomnij sobie! Ulituj się i przypomnij sobie, ile ja zwalczyłam już dla ciebie! A teraz, gdy chorą jestem, samotną i opuszczoną, z sercem zbolałem, z głową nieprzytomną od ogromu miłości mojej, czyż mnie odtrącisz od siebie?... Nie umawialiśmy się nigdy głośno — to prawda. Lecz miłość moja przemawiała do ciebie a twoje milczenie dozwalało mi żyć nadzieją... Owidzie, zapominam, że jesteś księdzem! Owidzie, mówię do ciebie jak do upragnionego kochanka! Wszak powiedziałeś mi przed chwilą, że księdzem jesteś w kościele a tutaj jesteś tylko człowiekiem. Ja do człowieka się zwracam. Ty, jako mężczyzna, musisz mnie wysłuchać! Ja ciebie kocham! Owidzie, ja konam z miłości dla ciebie!
Płakała. Ksiądz Faujas wyprostował się, zmierzył ją pogardliwie oczyma, zawrzała w nim nienawiść, jaką czuł zawsze względem kobiet i rzekł, smagając ją swoim wstrętem:
— Nikczemna godzino, żyjąca tylko ciałem! Myślałem, że potrafisz w sobie stłumić nieczyste twoje chuci... że nie będziesz śmiała wypowiedzieć ich słowami... Bezwstydnico, rozkoszująca się w kale... Pokuso wszeteczna, chcąca niweczyć siłę myśli człowieczej! Pokuso pełna nizkości uczuć i pragnąca upadku wszystkiego co wyższe! Plugawe stworzenie, chcące zwalczać śluby naszej czystości. Kościoły powinny być przed wami zam-