Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/577

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uspokoił ją, uśmiechając się. Widok doktora Porquier napełniał Martę rodzajem obawy. Drażnił ją ten człowiek, taki zawsze słodki i grzeczny. Zdarzało się, że prosiła Różę, by go nie wpuszczała do domu, zaręczała, że jest zupełnie zdrowa, więc nie potrzebuje tych regularnie powtarzających się wizyt doktora. Róża nie słuchała jej nigdy, i pomimo otrzymanego rozkazu, wprowadzała doktora jak upragnionego gościa. Musiał on dostrzedz tę niechęć pani Mouret, albowiem unikał z nią rozmowy o chorobie i jakichkolwiek bólach, starając się rozerwać obojętnemi kwestyami.
Wyszedłszy z mieszkania, spotkał w sieni księdza Faujas, który miał zamiar iść do kościoła św. Saturnina. Zaczął z nim mówić o zdrowiu Marty, którem był widocznie zaniepokojony:
— Wiedza lekarska jest ograniczona i częstokroć pozostaje bezsilną wobec choroby... Wtedy ufać należy w Opatrzność, której wszechpotęga jest nieograniczona, równie jak niewyczerpaną jest jej dobroć... Biedna pani Mouret jest w stanie smutnym zdrowia.. Jeszcze nie zwątpiłem o niej stanowczo, lecz jestem zatrwożony.. W każdym razie płuca ma zdrowsze, aniżeli możnaby przypuszczać... i klimat w Plassans jest wyjątkowo dobry dla osób, cierpiących na piersiowe choroby.
Rozpoczął długą, teoretyczną rozprawę o zdrowotności miejscowego klimatu dla suchotników. Wyznał, iż ma opracowaną broszurę w tym przed-