Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiem spokój i samotność. Zatem gdyby to odemnie zależało, wyrzekłbym się z radością tytułu proboszcza przy kościele św. Saturnina. Ale nie jestem panem mojej woli, muszę się starać zadowolnić życzenia osoby, która mnie zaszczyca swoją życzliwością... Zdaje mi się, że ze względu na tę osobę i ty, Wielebny ojcze, powinieneś się zastanowić, albowiem postępowanie wbrew rzeczom już postanowionym, mogłoby pociągnąć niemiłe skutki, które odbiłyby się dotkliwie nietylko na mnie.
Jakkolwiek ksiądz Faujas mówił te słowa z wielką uniżonością, biskup odczuł w nich groźbę. Wstał, przeszedł się wzdłuż pokoju, twarz jego wyrażała obawę i wielkie zakłopotanie. Poniósł ręce w górę, szukając jakby ratunku, wreszcie pochwycił myśl nową i rzekł o wiele spokojniej:
— Narobiłem sobie niepotrzebnych nieprzyjemności, które niewiedzieć kiedy się skończą... Ale przy zdarzonej okazyi pomówimy z sobą otwarcie... będzie to dość przykre, wszakże zmuszasz mnie do tego... Otóż ksiądz Fenil zarzuca ci mnóstwo rzeczy. Posądzam go a nawet już ci o tem kiedyś wspominałem, że musiał on zasiągnąć wiadomości o tobie w Besançon, zapewne pisał tam do kogoś i tą drogą dowiedział się, wiesz o czem... Są to okoliczności wystawiające cię w bardzo niekorzystnem świetle... Prawda, te się do wszystkiego przyznałeś przedemną, że się usprawiedliwiłeś, znam przytem twoją wartość i wiem, żeś odpokutował dobrowolnie... lecz cóż