Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie jedną tylko pominął. Dla nich wszystko co dobre a dla mnie nic. Powiadam ci, obeszli się za mną gorzej niż z psem! Ale mam tego dosyć... pokażę im, że pies umie kąsać...
Od tego dnia pani Paloque zaniedbywała swe sekretarskie zajęcia. Nigdy nic nie robiła teraz na czas, wymawiała się od pisania najkonieczniejszych listów. Opiekunki ochronki zaniepokoiły się nieporządkiem panującym w rachunkach i w korespondencyi, wreszcie zaczęły mówić, iż będzie trzeba wziąć urzędnika płatnego.
Marta opowiedziała księdzu Faujas o nowych kłopotach w sprawach ochronki, pytając go, czy by nie miał kogoś znajomego, mogącego objąć posadę sekretarza.
— Tymczasowo niechaj pani zechce się powstrzymać w wyszukiwaniu takiej osoby — odpowiedział. — Może pani polecę kogoś, lecz na to trzeba poczekać, chociażby dwa lab trzy dni.
Od jakiegoś czasu otrzymywał częste listy, noszące stempel pocztowy Besançon. Adres zawsze był pisany tę samą niewprawną ręką wielkiemi i niezgrabnemi literami. Róża nosiła mu te listy na górę i utrzymywała, iż gniewa się na sam widok koperty.
— Twarz mu się zmienia i blednie — mówiła. — Jestem przekonana, iż te listy muszą pochodzić od osoby, która dobrze mu już zalała sadła za skórę.
Wiadomość o listach odbieranych przez księdza Faujas podnieciła rozbudzoną na nowo ciekawość