Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak ja, może sobie pozwolić na to, czego inniby się lękali... Znana moja uczciwość i majątek mogą mieć wielkie znaczenie w całej tej sprawie. A ciebie, moja kochana, proszę, byś pamiętała, że należy okazywać wielką uprzejmość wobec biednych naszych lokatorów z drugiego piętra...
Marta nieznacznie się uśmiechała, słuchając zaleceń męża, lecz mocno była z tego rada. Zaleciła więc Róży jaknajwiększą względem nich usłużność. Jednakże ilekroć razy Róża chciała wyręczyć panią Faujas w kupnie żywności, dziękowano jej, nie przyjmując jej usług, stosunki wszakże stawały się z dniem każdym mniej naprężone i mniej ceremonialnie chłodne. Pewnego poranku Marta wychodząc ze strychu, gdzie teraz przechowywała owoce, spotkała panią Faujas na schodach a poczęstowawszy ją gruszkami, szczerze się uradowała gdy stara kobiecina wybrała dwie, dla siebie i dla syna. Te dwie gruszki stały się zawiązkiem bliższych stosunków.
Ksiądz Faujas wychodził teraz z domu z mniejszą aniżeli dawniej tajemniczością a Mouret, słysząc jego kroki na schodach, wybiegał do sieni, oświadczając swoją gotowość towarzyszenia mu w kierunku kościoła św. Saturnina. Przy pierwszem takiem spotkaniu, Mouret podziękował księdzu za łaskawe odprowadzenie Marty i zaczął go badać, o ile ma zamiar uczęszczania do zielonego salonu państwa Rougon. Ksiądz się uśmiechnął i odpowiedział ogólnikowo, że nie jest stworzony