Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/648

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panny Chuchu — byłej figurantki z teatru, kopciuszka na bruku paryzkim wyhodowanego — zaczynały powiększać się stopniowo: z początku namawiała ona Gustawa na niezbyt drogie kolacyjki, potem kazała sobie urządzić mieszkanko przy ulicy Condorcet, potem wreszcie żądała koronek i klejnotów. W gruncie rzeczy nieszczęśliwego a zbyt uległego chłopca zgubiła owa pierwsza wygrana dziesięciu tysięcy franków, bo pieniądze te, równie łatwo wydane jak nabyte, spowodowały tysiące nowych potrzeb, rozbudziły w nim gorączkową żądzę zaspokojenia wszystkich zachcianek kobiety tak drogo kupionej. Cała ta historyą stała się tembardziej skomplikowaną, że Flory okradł swego naczelnika w tym jedynie celu, aby zapłacić u innego meklera dług, z gry na giełdzie powstały. Dziwna to była uczciwość, przerażenie wywołane obawą natychmiastowej egzekucyi a zapewne poczęści i nadzieja utajenia kradzieży, oraz zapełnienia zrobionego wyłomu z pomocą cudownej jakiejś operacyi. Wtrącony do więzienia, wstydził się swego występku i gorzkiemi opłakiwał go łzami; mówiono również, że matka jego, przybywszy z Saintes w celu widzenia się z synem, zachorowała ciężko u znajomych, u których zamieszkała czasowo.
„Jakże dziwne są koleje losu!“ — myślała pani Karolina, przechodząc placem giełdowym. Nie mogła ona ochłonąć ze zdumienia, rozmyślając nad niezwykłem powodzeniem Banku powszech-