Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/528

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobie z całego świata! Powiadam raz jeszcze, że dumny jestem z tego, iż mam syna!
Zbliżył się ku drzwiom, a gdy Méchainowa usiłowała zagrodzić mu drogę, potrącił ją, odepchnął i wybiegł z pokoju. Zadyszana kobieta, nie mogąc tchu złapać, krzyknęła jeszcze za nim z goryczą:
— Łotr!... człowiek bez serca!
— Usłyszysz ty jeszcze o nas! — wrzasnął Busch, trzasnąwszy drzwiami.
Saccard czuł się tak wzburzonym tą sceną, że kazał stangretowi jechać na ulicę Saint-Lazare, aby jak najprędzej rozmówić się z panią Karoliną. Wszedłszy do mieszkania, bez żadnych ogródek przystąpił wprost do rzeczy i wyłajał ją surowo za to, że dała lichwiarzowi dwa tysiące franków:
— Ależ, moja droga, czy godzi się tak lekkomyślnie szafować pieniędzmi!... Dlaczegóżeś nie poradziła się mnie, jak należy postąpić?
Pani Karolina przerażona tem, że on wie już o wszystkiem, milczała. Nie omyliła się zatem, poznawszy na kopercie charakter pisma Buscha... Teraz nie miała już powodu ukrywania przed nim prawdy, skoro któś inny podjął się przykrego obowiązku wyjaśnienia tajemnicy. Pomimo tego jednak wahała się jeszcze, wstydząc się za człowieka, który tak swobodnie rozmawiał z nią o tem.
— Chciałam oszczędzić ci przykrości — usprawiedliwiała się nieśmiało. — Nieszczęśliwe to