Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wzruszona tą rozmową, pani Karolina rzucała jakieś żartobliwe stówka, chcąc pokryć głębokie swe rozrzewnienie. Inżynier, podniosłaby oczy z nad papierów, wpatrywał się w nią wzrokiem pełnym ozoi i przywiązania.
Och! ty jesteś uosobieniem miłości, istotą stworzoną do katastrof życiowych! — zawołał.
Z codziennych tych rozmów wywiązywała się powoli jakaś gorączka i jeżeli pani Karolina od zyskiwała wrodzoną żywość i swobodę obejścia, zawdzięczała to głównie Saccardowi, porywającej jego rzutności i skwapliwości do wszelkich przedsięwzięć. Teraz już stało się rzeczą prawie po stanowioną, że należy wyzyskać materyały nagromadzone w tece Hamelina. Przedewszystkiem wyciągnięto rękę na morze Śródziemne, które należało opanować za pomocą towarzystwa transportowego. Z pośród portów wszystkich krain nadbrzeżnych, Saccard wybierał te, w których miały być zakładane stacye; mieszając wspomnienia szkolne ze swym zapałem ażioterskim, wysławiał to morze, jedyne, jakie znał świat starożytny — błękitne morze, na którego wybrzeżach kwitła cywilizacya, w którego nurtach kąpały się starożytne Ateny, Rzym, Tyr, Aleksandrya, Kartagina, Marsylia — wszystkie te miasta, które stworzyły Europę. Następnie, zapewniwszy sobie tę wielką drogę na Wschód, założy w Syryi interes... niewielki początkowo, np. towarzystwo kopalń srebra w górach Karmelu. Drobiazg