Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

według naszych inwentarzy, aby posiadłość dziś już oszacowana była na półtrzecia miliona franków. Pokwitowanie, rzecz jasna, wystawione będzie na połowę tej sumy.
— Ależ twoja żona nie zechce nigdy go podpisać.
— Ale gdzietam! Mówię ci, że wszystko już ułożone... Do licha! powiedziałem jej, że to twój pierwszy warunek. Przykładasz nam nóż do gardła tem twojem bankructwem, czy rozumiesz? I tutaj to okazałem pewną wątpliwość, co do twej uczciwości i oskarżyłem cię, że chcesz w pole wyprowadzić twych wierzycieli... Alboż moja żona rozumie cokolwiek z tego wszystkiego?
Larsonneau kręcił głową, pomrukując:
— Mniejsza o to, trzeba było jednak wynaleźć coś prostszego.
— Ależ moja historya jest jaknajprostszą w świecie! — mówił Saccard wielce zdziwiony. — Gdzież u licha widzisz w niej jaką komplikacyę?
Nie czuł wcale, jaką niemożliwą liczbę kruczków zużywa w najprostszej sprawie. Dla niego była to radość prawdziwa w tych historyach nie do wiary, które opowiadał Renacie; a co go zachwycało najwięcej, to bezczelność kłamstwa, nagromadzenie niepodobieństw, zdumiewające powikłanie intrygi. Od dawien dawna byłby już miał te grunta, gdyby nie był wymyślił całego tego dramatu, ale bez porównania mniej byłyby go one cieszyły, gdyby je posiadł z łatwością. Zresztą