Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się znajduje we własnym salonie; w przeddzień widziała ich z tym samym uśmiechem rozmawiających z margrabiną d’Espanet lub jasnowłosą panią Haffner. A kiedy z kolei poczęła przyglądać się kobietom, złudzenie nie ustawało w zupełności. Laura d’Aurigny miała żółtą toaletę, jak tam Zuzanna Haffner, a Blanka Müller miała takąż samą białą suknię, wydekoltowaną poza łopatki, jak wczoraj Adelina d’Espanet.
Wreszcie Maksym począł błagać o litość i zgodziła się usiąść z nim na jednej z kozetek. Siedzieli tu przez chwilę; on ziewał, ona dopytywała go o nazwiska pań tu zebranych, rozbierając je kolejno spojrzeniem, obliczając ilość metrów koronek, któremi obszyte były ich spódnice. Widząc ją pogrążoną w tych poważnych studyach, wymknął się w końcu, posłuszny skinieniu Laury d’Aurigny, która przywoływała go do siebie ruchem ręki. Poczęła żartować z niego na temat damy, z którą chodził pod rękę. Potem kazała mu przysiądz, że przyjdzie przyłączyć się do nich około pierwszej w Café anglais.
— Twój ojciec tam będzie — zawołała w chwili, kiedy powracał do Renaty.
Ta znalazła się nagle otoczoną przez grupę kobiet, śmiejących się bardzo głośno, kiedy tymczasem pan de Saffré skorzystał z miejsca, pozostawionego przez Maksyma, wśliznął się, siadając tuż obok i raczył ją komplementami stangreta. Potem i pan de Saffré i kobiety — wszystko to poczę-