Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stanem rządzącym była w Rzymie ta szlachta, która wyprowadzała swój ród od dawnych obywateli, co założyli miasto wraz z Romulusem, lub tych, co się tu przenieśli z Tytusem Tacjuszem albo za czasów Tullusa Hostyljusza. Jako potomkowie «ojców rodu» (patres) nazywali oni siebie patricii (patrycjusze). Ale oprócz nich wskutek naturalnego wzrostu młodego miasta, dostało się tu niemało przesiedleńców, którzy przybyli już to z wlasnej woli, już to przymusowo, gdy król rzymski zdobył i zburzył jakie miasto sąsiednie. Był to t.zw. plebs, t. j. «napełniająca» miasto masa ludowa; praw obywatelskich masa ta pierwotnie nie miała.
Bądź jak bądź, położenie plebejuszów jednego i drugiego pochodzenia było różne. Dobrowolni przybysze szukali opieki którego z rodów patrycjuszowskich i, skoro ją znaleźli, stawali się klijentami (clientes) tego rodu; nie mając innego związku między sobą, prócz rodu, który ich łączył, naturalnie go podpierali, ponieważ ich dobrobyt własny zależał od jego potęgi. Inne było położenie przesiedleńców przymusowych: ponieważ zostali oni przesiedleni przez królów, byli to więc właściwie klijenci królewscy: z chwilą jednak, kiedy władza królewska została zniesiona, przerwała się i ta klijentela, a wraz z nią przepadła wszelka łączność między nimi a patrycjatem; natomiast byli oni naturalnie związani z sobą, gdyż setkami i tysiącami pochodzili z jednej miejscowości.
Tych to byłych klijentów królewskich przyjęto nazywać plebejuszami w ścisłem znaczeniu tego słowa. Póki żył Tarkwinjusz, obchodzono się z nimi stosunkowo nieźle; Walerjusz Publikola uznał wszystkich plebejuszów za obywateli, a nawet brał do senatu tych z pomiędzy nich, którzy byli bogatsi i wpływowsi (byli to t. zw. conscripti, t. j. «wspólnie wpisani»; od tego czasu konsul, zwracając się do senatorów, tytułował ich patres conscripti, t. j. «patrycjusze i wspólnie wpisani»). Przyczyna tych względów była jasna: jako byli klijenci królewscy mogli oni bardzo łatwo zacząć żałować swych opiekunów. I rzeczywiście ziścili nadzieje patrycjuszów: męż-