Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nawet z chęci roześmiania się czasem, i ja pośród szumnego towarzystwa, wśród mojej potęgi, ujrzałem się samotnym, bezsilnym, ugniecionym ciężarem bezkorzystnej władzy, prześladowanym przywidzeniami bladej podejrzliwości, niebezpieczeństwa i zdrady. Z początku, wola moja znajdowała jeszcze poniekąd przyjemność w ślepem spełnianiu jej przez mych zaufanych, lecz następnie ich niewolnicze uniżenie, odjęło jej i tę ostatnią pociechę; unosiła się tylko i panowała w pustem przestworzu, głów ich bynajmniej nie sięgając, bo mi wtedy zbyt już nizko pełzali. Naówczas tęsknota i przesyt, wtrąciły mnie w przepaść dziwacznych rozrywek, od których oderwania się, gwałtowne i wyszukane sposoby rozum mój i uczucia zgnębiły. Serce moje zeschłe, zewnątrz spalone, a puste we środku, podobne do przejrzałego jabłka Kołokinta, rosnącego u skał podnóża, pękło z trzaskiem i rozsypało w duszy mojej, nasiona czarnej i zaraźliwej rozpaczy. Ileż to razy, chciałem porzucić książęce pałace i swoich poddanych, i uciec w pustynie bezludne! Lecz jakaś niewidoma siła, przeciwiąc się chęciom, przykuwała mnie do mojej godności monarszej. W tej słodyczy panowania widzę utajony, delikatny, ulotny ogień, który paląc się bezustannie w łonie, utrzymuje uczucia w upojeniu, wzbudza nieugaszone w piersiach pragnienie, nakłaniając mimowolnie usta do gorzkiej czary rozkazywania. Zwyciężyłem w końcu jednak samego siebie, porzuciłem wszystko i przybiegłem znów do ciebie, wielka królowo,