Przejdź do zawartości

Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Snadź w każdem drzewie tem,
Z dalekich pięknych ziem
Zbłąkana, śni dryada?
Lub snadź słowiański bóg,
Za świątyń wygnan próg,
W dziedzictwie swem tu włada?

Natężam baczny słuch:
Przeszłości to w nich duch
Z swych marzeń się spowiada.
Lecz ciężki smutku trąd,
Gdy szumi drzew tych rząd,
Na serce mi opada.

Posępny jego szmer:
Dlań niema przyszłych er,
Zwątpienie nim o włada,
Na młody patrzy ród
I pierś mu grobu chłód
Przejmuje, trwoga blada.

Zanurzon w dawnych snach,
Drży, widząc w gruzach dach,
I podstaw już nie bada.
I straszna żre go myśl,
Ze nad przepaścią dziś,
Że wielki lud upada.