Przejdź do zawartości

Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Prometeusz.


Pani Maryi Konopnickiej.

Grzmot, burza... Z dołu biją jęki Okeanid,
Takie smutne, żałosne, że gromy ścichają,
Słuchając ich; że, zda się, zmiękczyłyby granit...
Zeus jest nieubłagany! Sępy jego zgrają
Tłoczą się wkoło srogo skutego Tytana
I szarpią mu wnętrzności — od nocy do rana,
Od rana aż do nocy... Okeanos deszcze
Łez słonych rzuca w niebo, wciąż ufając jeszcze,
Że Zeus da się ubłagać; jęczą jego córy,
Wre morze, wichry szumią żałośnie; w ponurej
Rozpaczy pogrążona Ziemia nic nie słyszy,
Prócz złowrogiego sępów krakania — i płacze...

Tam, na szczycie Kaukazu, w bezgranicznej ciszy,
Wyższy nad ludzkie jęki, skargi i rozpacze,
Spoczywa Tytan skuty. — Szeroko rozwarte
Oczy patrzą w błękity jasne, niby w kartę,
Na której wieczne Fatum zapisało losy