Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/985

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powtórnie zapukano do drzwi.
— Proszę... — rzekł machinalnie ściskając w dłoniach czoło zroszone potem,
Drzwi obróciły się na zawiasach.
Paweł wpuścił przed sobą Renatę i pobiegł ku ojcu.
Ten z przestrachu wpadł w osłupienie.
Mniej jak kiedykolwiek tłómaczył sobie ucieczkę Leopolda i z podziwem patrzał na zachwycającą, zarumienioną twarzyczkę dziewczęcia.
Renata skłoniła się przed nim z uszanowaniem i bojaźliwością, ale bez niezgrabności i zachowała wdzięk nawet w pomięszaniu.
— Kochany ojcze — rzekł Paweł uściskawszy Paskala — zapowiadając moją — wizytę bez dodania, że nie przyjdę sam, obciąłem ci zrobić niespodziankę... Dałeś mi prawo rozporządzania swobodnie swojem sercem i pozwoliłeś mi, gdy zrobię wybór, przyprowadzić do siebie tę, która będzie nosiła moje nazwisko, i pójdzie razem ze mną w drogę życia... Drogi ojcze, przedstawiam ci pannę Renatę, którą kocham i która będzie moją żoną...
Córka Małgorzaty znowu się ukłoniła.
— Renata... — wyjąkał przedsiębiorcą, ze drżeniem i wpatrując się z dziwną, wytrwałością w narzeczoną Pawła — panienka ma imię Renata?
— Tak jest, mój ojcze...
Jasnowłose dziewczę postąpiło ku Paskalowi.
Serce jej biło gwałtownie, nogi się pod nią zginały, jednakże miała siłę powiedzieć głosem bardzo