Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/955

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— On tak prędko nie powróci... — mam dosyć czasu... Przejrzyjmy szuflady...
I wziąwszy wytrychy, otwierał szuflady jedną po drugiej, nie naruszając zamków i szukał pieniędzy i papierów, jakie według jego przypuszczenia, jego w spólnik posiadał.
Z początku nic nie znalazł.
— A! rozbójnik! — szepnął z wściekłością. — Czyż by on przez złośliwość wszystko pozabierał?...
Zostawał ostatni mebel do przejrzenia: komoda.
Bez względu nz ogarniające, go Zniechęcenie, Jarrelonge otworzył do niej.
Nagle wzrok jego zabłysnął i twarz się rozpromieniła.
W kącie górnej szuflady, ujrzał złoto i bilety bankowe, które pochwycił rękami drżącemi z radości, potem przystąpił, do przetrząsania drugiej szuflady i rzekł prawie głośno:
— Papiery... listy... gruby rękopis zatytułowany: „Wspomnienia mego życia i podróży“... Patrzcie! to musi być coś zabawnego... Przeczytam sobie to w wolnych chwilach... Prędko na spód walizy.
Jarrelonge zamknął napowrót komodę, wszedł do swego pokoju, włożył wszystkie papiery i rękopis do walizy, którą starannie pozapinał, dostał się do drzwi domu, otworzył je, poczem oddalił się z ulicy Tocanier nie myśląc na nią powracać.
Na rogu ulicy Reuilly jechała próżna dorożka.
— Hej! dorożkarz! — zawołał — zatrzymaj no swoje pudło!... I wskoczył do fiakra.