Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/871

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Żądaliście mnie, panowie?
— Tak jest, pani... — odparł naczelnik wydziału śledczego.
— Nie rozumiem, — na coby panam moja obecność była potrzebną...
— Przychodzimy wraz z panem sędzią pokoju, dla zdjęcia pieczęci.
— A więc, mój panie, skoro wczoraj przy ich przyłożeniu nie byłam wam potrzebną, zatem dziś tem więcej nie jestem potrzebną przy ich zdjęciu... Zawładnęliście tym domem w imię prawa... Postępujcież w nim jak panowie!
Naczelnik wydziału śledczego, jak wiemy, nie powątpiewał o winie panny de Terrys i sądził, że ma dowody.
— Obraził się ironicznym tonem, którym tak wielka zbrodniarka przemawiała do przedstawicieli sprawiedliwości, lecz nie okazał po sobie i rzekł zimno:
— Obecność pani jest potrzebną, gdyż musisz być obecną rewizyi szczegółowej, jaka się odbędzie razem że zdjęciem pieczęci.
— Dobrze, będę obecną...
Z kolei zabrał głos sędzia pokoju.
— Chciej pani — rzekł — oddać mi klucze od tych wszystkich mebli, które zostały opieczętowane...
Honoryna zadzwoniła i wydała pokojowej rozkaz, aby natychmiast przysłała Filipa z kluczami.
— Czy pan de Terrys miał intendenta? — mówił dalej sędzia pokoju.
— Nie panie.