Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/728

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I owszem, lecz ja jestem ojcem tegoczesnym, ojcem który się z pół słówka domyśla i domyśliłem się, że to coś ważnego co mi masz powiedzieć brzmi tak: — Potrzeba mi pieniędzy... Czym się omylił?
— Najzupełniej mój ojcze... — Tu wcale nie ma mowy o pieniądzach, a przynajmniej co do mojej osoby...
— Nie mów tym zagadkowym językiem, którego cierpieć nie mogę... Wejdź do gabinetu i opowiedz mi o co idzie.
Paskal otworzył drzwi, przepuścił syna i usiadł.
Paweł namyślał się, w jaki sposób rozpocząć rozmowę.
— Do licha! — rzekł przedsiębiorca z uśmiechem. Więc to coś bardzo ważnego, skoro nie wiesz jak zacząć?
— Tak ojcze, bardzo ważnego...
— Na honor, zaniepakajasz mnie.
— Nieszczęściem nie mam ani zamiaru ani możności aby cię uspokoić.
— A więc, do licha, nie dręcz że mnie dłużej.. Do rzeczy i śpiesz nie...
Student rozpoczął.
— Przypominasz sobie ojcze o rozmowie, którąśmy przed kilku dniami prowadzili.
— Prowadziliśmy dwie... Czy mówisz o pierwszej czy o ostatniej?
— O ostatniej.
— Doskonale... Oświadczyłem ci, że wyrzekam się narzucania ci swojej woli — i że ci zwracam wolność serca.