Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Być może!... Tyle bywa tajemnic w rodzinach nawet najznakomitszych... ale cóż to być może?
— Doprawdy gdyby wierzyć półsłówkom Prospera....
— Któż to jest ów Prosper? przerwał jeden z żałobników.
— Dawny kamerdyner nieboszczyka, posiadający zupełne zaufanie pani, na co zasługiwał, lecz który opuścił służbę w skutek sprzeczki z panem….. Otóż gdyby wierzyć Prosperowi, szło o dziecko...
— Dziecko?
— Tak... Pani Bertin miała córeczkę...
— A więc, cóż w tem złego?
— Złego, przypuszczając że to, rozumie się jest prawdą, lecz na to nie mam żadnych dowodów, iż dziecko, urodzone przed ślubem, nie było dzieckiem nieboszczyka Bertin... — Ukryto przed nim ciążę i połóg; on o tym sekrecie dopiero się później dowiedział, po niewczasie, i od chwili tego odkrycia biedna kobieta, zaślubiona pomimo woli gburowi, była dręczona, potrącana, znieważana... krótko mówiąc, mąż życie jej uczynił niemożliwém...
— Ha! to się rozumie... — rzekł jeden z żałobników. Co prawda... to nie miła rzecz, dla męża, dziecko już gotowe.. A córeczka?
— Zdaje się...
— Czy zawsze według słów pana Prospera?
— Zawsze... Zdaje się, że dziecko zostało jej porwane we dwie godziny po urodzeniu przez ko-