Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy wziąwszy rączki z przewierconymi otworami dopasował je i tym sposobem — zrobił miniaturową piłkę bardzo silną.
— Teraz, — rzekł zagasiwszy świecę obecnie niepotrzebną — idzie o zrobienie otworu.
Poszedł do okna, otworzył je pocichu i pomacał kraty ręką.
— Gdy przepiłuję tę, w tym kącie, — rzekł — otwór będzie szerszy... — Zatém tutaj trzeba pracować. — Noce są długie... — O trzeciéj z rana skończę robotę... Na drodze otaczającej gmach nie ma warty... zaledwie dwa lub trzy patrole przez, całą noc... No, żwawo!...
I przyłożywszy piłkę do kraty zaczął ciąć metal.
Nową stal cięła z niezwykłą siłą, ale wydawała lekkie skrzypienie.
Leopold posmarował piłkę łojówką i wziął się znowu do roboty.
Stal przestała zgrzytać.
O dziewiątéj przechodził pierwszy rond przepisany.
Więzień słyszał jak biła ósma w dali.
Pracował jeszcze trzydzieści czy czterdzieści minut, a potém, aby nie być zaskoczonym, przerwał, zamknął okno i skulił się w łóżku gdzie, się rozgrzał, gdyż noc byłą bardzo zimna.
Wybiła dziewiąta.
Na korytarzu. dały się słyszéć kroki dozorców.
Rond przeszedł.