Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/651

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kilku dniami i raczej lepsze niż gorsze... Obawiasz się nagłej śmierci pana de Terrys i boisz się aby jego córka nie upominała się, jak ma do tego prawo, o milion należny jej ojcu, ale ci powiedziałem, że mam sposób unieruchomienia tego miliona w twoich rękach na czas nieograniczony, czy sobie tego nie przypominasz?
— I owszem... — rzekł Paskal podnosząc się, — ale ja odrzucam użycie tego sposobu... Dosyć już tych zbrodni... jakakolwiek będzie przyszłość, przyjmuję ją...
— Przyjmujesz przyszłość jakakolwiek ona będzie? — odparł Leopold z uśmiechem niecierpliwości. — Ależ, mój kumie czy mnie bierzesz za głupca i wystawiasz sobie że mnie można oszukać? Ja ci pomarkowałem karty, ja cię nauczyłem sztuki, nauczyłem dawać sobie cztery asy, a ty będąc teraz pewnym zużytkowania moich nauk, przez użycie moich sposobów, powiadasz mi od niechcenia: Wszystko skończone! wyrzekam się walki!... Więc oswobodziłbym ci drogę i ty byś się nią udał zostawiając mnie za sobą w tyle... wydobyłbym kasztany z ognia, a ty byś mi je schrupał pod nosem! O! poczekaj, chłopaczku! Ty wyrzekasz się gry, to należy do ciebie... ale uregulujmy swoje rachunki...
Paskal Lantier spojrzał w twarz zbiegowi z Troyes z powagą, do której ostatni nie uważał go za zdolnego.
— Swóje rachunki... — rzekł — jakie, rachunki? — Poczyniłeś kroki, które miały być dla mnie użyte-