Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/639

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mówiąc to Leopold Lantier otwierał pulares.
— A, no, słuchaj mój stary — szepnął Jarrelonge z badawczem spojrzeniem, — przecież mi kiedyś powiesz, kto jest tą osobą dla której pracujemy...
Leopold zamierzał przeglądać przedziały pularesu.
Przerwał sobie, spojrzał mówiącemu w oczy i odparł:
— Czy byś ty przypadkiem zapomniał o naszej umowie?
— Nie... nie... ja mam dobrą pamięć... ślepe podlanie się... posłuszeństwo bierne... przyrzekłem... zaprzysiągłem... Ale, pomiędzy przyjaciółmi, pomiędzy dobrymi kolegami... można sobie czasem zrobić jakieś zwierzenie... opowiedzieć jakieś sekreciki...
— Sekreta jakich żądasz odemnie, nie są mojemi... zatem zatrzymam je przy sobie... Zapamiętaj to dobrze, mój poczciwcze!...
Jasny i stanowczy ton Leopolda oznajmiał o niewzruszonem postanowieniu.
Jarrelonge nie nalegał; ale nalewając sobie pełną szklankę wina, uczynił znak niezadowolenia.
Leopold nie zajmował się nim więcej i przeglądał pulares z niecierpliwością, która w końcu stała się gorączkową.
— Nic! nic! — rzekł opryskliwie, uderzając silnie w stół pięścią.
— Nie ma listów? — powtórzył Jarrelonge instynktownie, podzielając niepokój i zawód swego wspólnika.