Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/502

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jedna ze służących przyszła sprzątnąć nakrycie.
Renata posępna i milcząca patrzała na panną Sollier, która spuściła głowę na piersi i zamknęła powieki.
— Potrzebujesz pani spoczynku? — zapytała.
Urszula prawie już spała.
Usłyszała ona głos dziewczęcia, ale nie zapytanie.
— Mówisz do mnie, pieszczotko? — wyjąkała otwierając oczy.
— Pytałam, czy pani potrzebujesz spoczynku?...
— Tak moje dziecię... czuję ogromne znużenie.
— Czy chcesz pani, abym przed odejściem zmoczyła ci kompresy?...
— Proszę cię o to... potem zasnę...
Renata zdecydowana na wyjazd, nie chciała opuścić swojej towarzyszki i opatrzywszy jej raz ostatni według zalecenia lekarza.
Oddalając się, nie uczyniwszy tego, uważałaby za winną.
Gdy kompresy ściskające nogę chorej zostały zmoczone okładem, Urszula z wylaniem podziękowały dziewczęciu i rzekła:
— Kochane dziecię, ty pewno także zechcesz spocząć?...
— Będę czytała nim mi się spać zechce... — odpowiedziała Renata.
— Proszę cię, nie zamykaj drzwi od swego pokoju...
— Zostawię otwarte.