Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/471

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wina... Rozmowa z tobą wysuszyła mi gardło i umieram z pragnienia.
Leopold zadzwonił na garsona i kazał mu podać jeszcze dwie butelki.
Odtąd dwaj łotry nie mówili już o interesach.
Wieczerza skończyła się wesoło i Leopold zapłacił rachunek, którego imponująca cyfra olśniła jego współbiesiadnika.
— Oto masz swoje dwieście franków, — rzekł do Jarrelonge‘a podając mu dwa bilety bankowe. Idźmy spać.
Wyszedłszy na ulicę wspólnicy podali sobie ręce i każdy udał się w swoją stronę, powtarzając:
— Jutro o czwartéj, ulica Tocannier, N. 10.
— Jutro... stawię się niezawodnie...
Była blisko trzecia nad ranem, gdy Leopold wrócił do domku, który Paskal oddał mu do rozporządzenia.
Sen jego był głęboki, lecz nie długi.
Skoro świt wstał, wziął miotłę i łopatę — odgarnął śnieg w podwórzu, zostawiając dwie ścieszki do drzwi domu i do wozowni.
Około ósmej udał się do Temple, porobił różne sprawunki zapakował je do dorożki i kazał się odwieźć do domu, w którym się zamknął.
Paskal Lantier posłuszny instrukcyom mniemanego Valty, dał stangretowi rozkaz, aby miał powóz i klacz w pogotowiu i czekał na zapowiedzianego nabywcę.
W kilka minut po dziesiątej, jakiś człowiek wy-